Ponieważ ostatnio podałam listę
anglojęzycznych bajek do oglądania dla najmłodszych, chciałabym rozwinąć temat
i pokazać jak wykorzystywany jest czas mojego dziecka przed ekranem. Od razu
zaznaczam – jestem zdecydowanym przeciwnikiem wychowywania dziecka przed
ekranem (TV, komputera i jakiegokolwiek innego) i co gorsze, mam sporo
podobnych znajomych. Nie posiadamy telewizorów i nasze dzieci nie oglądają
kanałów z bajkami dla dzieci. Jeśli dziecko ogląda jakieś bajki, muszą one
przejść naszą cenzurę, a czas spędzony na ich oglądaniu jest monitorowany.
Emi w wieku 4 lat ogląda wybrane
bajki w poniedziałki, środy i piątki ok. 20 min. Czasem zdarza się jej oglądać
i dłużej. Czasu nie odliczam, ale zawsze czekam na zakończenie bajki i zawsze
uprzedzam np. parę minut czy minutę wcześniej kiedy wyłączamy („Wyłączamy kiedy
ta bajka/odcinek się zakończy”). Dzięki zasadom nie ma awantur o oglądanie
bajek albo o to, że się skończyły, tzn. że je wyłączyłam. Wiem, że może być
inaczej, bo często tak się dzieje kiedy ktoś inny wprowadza inne reguły, albo
raczej ich nie ma…
Emi zaczęła oglądać bajki regularnie
w wieku ok. 4 lat, a wieku 3 lat zaczęła oglądać czasem Peppę po kilka –
kilkanaście minut. Byłyśmy też w kinie po raz pierwszy dla niej i jedyny kiedy
miała 3,5 roku. Oglądałyśmy wtedy odpowiedni dla jej wieku „Pamiętnik Florki,”
którym była zachwycona. A może to też wyjście do kina było atrakcją i świetnie
spełniło swoje zadanie. Niemniej jednak ten polski film animowany przypodobał
się i mnie (pod względem użyteczności dla dziecka).
Przykład jednak idzie z góry, czyli
sama nie spędzam czasu na oglądaniu telewizora, którego nigdy z resztą nie
posiadałam. Dziecko nie ma więc możliwości kopiowania mojego zachowania tego
typu.
Nie znaczy to oczywiście, że ekran w
każdej postaci nie przykuwa uwagi mojego dziecka. Przykuwa, jak każdego
(dorosłych też), ale to ja pokazuję co warto robić, bo jestem autorytetem dla
swojego dziecka, a przynajmniej w dziedzinie spędzania wolnego czasu. Sytuacja
ma się inaczej kiedy jesteśmy u znajomych czy rodziny. Przykładowo, u dziadków
telewizor istnieje i choć skrupulatnie nadzorowane są programy dla dziecka i
jej czas spędzany na ich oglądaniu, trudno by zaprzeczyć, że telewizja nie ma
udziału w czasie wolnym domowników.
Zatem, może i nie jestem na bieżąco z
serialami, ale dzięki temu udaje mi się wygospodarować sporo czasu na inne
ciekawe zajęcia, a kiedy chcę zobaczyć jakiś program po prostu włączam komputer
poza godzinami kiedy mam pod (bezpośrednią) opieką Emi. Myślę, że dzięki
takiemu stylowi życia zazwyczaj udaje mi się położyć do spania mojego 4 latka
ok. 8:00 wieczorem.
Prześlij komentarz