Edukacja Domowa
Oczyma
Amerykańskiej Mamy
Część 1.
Edukacja domowa to jeden z moich ulubionych tematów i to jeszcze sprzed kilkunastu lat... Teraz sama mam przed sobą wiele wyborów co do sposobów edukacji mojego dziecka, a edukacja domowa jest jednym z nich. Mój obraz tzw. edukacji domowej ogranicza się jednak w większości do teorii, chociaż często to zagadnienie było mi bliskie, ale nie miałam z nim styczności bezpośrednio w pełnym wydaniu. Nie mam wątpliwości, że edukacja domowa, to dodatkowy trud, jaki rodzic może wziąć na siebie, bo w tym przypadku sam czuwa nad wyborem metod nauczania, programów i ich realizacji. W Polsce rzadko kto może i podejmuje sie takiego zadania... Z pewnością taka edukacja może być bardzo droga i bardzo efektywna, ale może być tez zupełną porażką.
Korzystając z okazji znajomości z
mamami, które mają w tym doświadczenie, chciałabym przedstawić wam
edukację domową z ich perspektywy. Zatem przedstawiam Wam Michel, mamę dwójki
dzieci Bena i Monici w wieku 12 i 6 lat.
Tworzą zgraną rodzinę, mieszkają w obszarze pozamiejskim w Stanach
Zjednoczonych. Oczywiście Michel nie jest mamą pracującą zawodowo, bo pracuje w
domu i to całkiem efektywnie, jak widzę. A oto, fragmenty naszych rozmów z
Michel o edukacji.
Na czym polega edukacja domowa? Jak
byś w najprostszy sposób to nam laikom opisała?
Sama organizuję dla swoich dzieci czas na naukę i sposób w jaki się uczą danego programu. Bardzo mi się to podoba, bo dzieci uczą się tak, jak im jest lepiej i w takim tempie, jakie im odpowiada. Na nikogo nie musza czekać, więc nie tracą czasu. Nie mają też dodatkowych bodźców, które by je rozpraszały, np. takich, jak rozmowy innych, i sama z resztą wiesz jak to jest kiedy w jednym pokoju zgromadzi sie 15 albo i więcej dzieciaków. Nie ma możliwości, aby nauka przebiegała spokojnie i w zaplanowany sposób. Zawsze coś się może zdarzyć i praktycznie cały czas mogą być przeszkody do normalnego uczenia się.
Dlaczego wybrałaś właśnie ten
sposób edukacji swoich dzieci?
Sama uczyłam się w szkole i wiem jak to wygląda. Byłam dobrą uczennicą, lubiłam być aktywna i byłam zapisana chyba do wszystkich możliwych kół szkolnych. W sumie traciłam też mnóstwo czasu, bo nauczyciel był jeden a uczniów po 25- 30 i niestety na indywidualne potrzeby ucznia czasu tu nie ma. To kompletna fikcja. Głównie z powodu tego, co dzieje się w szkołach, które nie radzą sobie już z wszystkimi problemami. Nie podoba mi się to, że klasy są za duże, że dzieci stykają się praktycznie cały czas z agresją, czy to pośrednio czy bezpośrednio. Nie chcę ich narażać na coś takiego. Czego to ma ich uczyć? I jak w takich warunkach one sie mają uczyć?Poziom nauki też nie jest zbyt wysoki przez to wszystko. Nawet nauczycielom brakuje motywacji i niektórzy nie muszą nic robić, jeśli nie chcą, bo po 5 latach pracy są juz zatrudnieni na stałe i nic nie jest ich w stanie usunąć z miejsca pracy. Są do niego przytwierdzeni na zawsze :)
To chyba przesada?
Nie, naprawdę tak jest. Po 5 latach pracy mogą osiąść na laurach. Sama wiesz jaka to ciężka praca, a nie wszyscy się do tego zawodu nadają, a do tego nie są porządnie opłacani. Potrzebna by była jakaś duża reforma systemu edukacji.
Kiedy tak słucham, zauważam,
że niektóre z haseł Michel w ogóle nie różnią się od tego, co mówi się po
drugiej stronie oceanu. Trudno mi w to wszystko uwierzyć, bo zawsze wydawało
się, że edukacja w USA jest na najwyższym poziomie. Też chciałabym uczyć się i
pracować w tak poukładanym i dokładnie zaplanowanym i zorganizowanym systemie.
To, co opisuje Michel w niczym nie przypomina moich doświadczeń z oświatą w tym
kraju. Nie spotkałam się nigdy z nieprzygotowanym czy obojętnym nauczycielem. To,
co opisuje Michel to raczej moje odczucie i doświadczenia o szkole w Polsce :) Nie, moje były gorsze… Pamiętacie jeszcze czasy nauczycieli, którzy
dyktowali nam całe książki, a my musieliśmy je przepisywać, albo gorzej byli i
tacy, którzy na nas krzyczeli i sami byli agresywni. Lepiej, zostanę przy
temacie edukacji domowej, bo czuję jak moje emocje wzrastają :)
Prześlij komentarz