czwartek, 12 stycznia 2017

Mieszanie dwóch języków u dzieci



Zjawisko używania dwóch języków w jednym zdaniu zdarza się dwujęzycznym i wielojęzycznym osobom często i jest całkiem normalne, czyli mieści się w standardach ogólno przyjętych zasad używania języków. Pamiętam, jak kiedyś, kiedy granice Polski były zamknięte i niełatwo było o wyjazdy zagraniczne, kiedy już ktoś przyjechał np.  z USA i zdarzało mu się wtrącać wyrazy i wyrażenia anglojęzyczne do zdań w języku polskim, było to potocznie uznawane za celowe. Tak, wtedy chyba każde dziecko miało jakiegoś tam znajomego, który gdzieś tam był albo bywał na wakacjach i po kilku miesiącach wracał zapominając o języku polskim! Ach, przecież to było marzenie każdego z nas, więc jego obcobrzmiące wyrazy i to ciekawie akcentowane były rzeczywiście godne zazdrości :)

 
W pewnym momencie i ja stałam się takim dzieciakiem, więc doskonale wiem jak to jest i to z obydwóch perspektyw. Wracasz po kilku miesiącach z zagranicy, gdzie komunikowałaś się i myślałaś tylko w języku angielskim, chodziłaś do szkoły, na zajęcia, do sklepu i miałaś przyjaciół, aż tu nagle jesteś przeniesiona w inny świat i w przeciągu kilkunastu godzin masz się całkiem odciąć od tego wcześniejszego świata. Niemożliwe lingwistycznie i mentalnie, a przynajmniej nie tak od razu. Nadal myślisz jeszcze po angielsku i wtrącasz często wyrazy obce w zdaniach, frustrując się. Koleżanki odbierają to jako prestiż (pamiętajcie, marzenie każdego) i żartują sobie z tego czy komentują na swój sposób. W końcu zdarza się to coraz rzadziej, bo się adaptujesz.
A teraz przenieśmy się do obecnych czasów i pomyślmy jak to jest z kilkulatkiem, który operuje dwoma językami na co dzień, od urodzenia. Jest to (dwujęzyczność symultaniczna) też o wiele częstszy przypadek niż ten opisany powyżej. Przy obecnym swobodnym przepływie migracyjnym Polaków, przynajmniej w Europie, znacząco podwyższyła się liczba dzieci dwujęzycznych i świadomość przeciętnego Polaka o dwujęzyczności, czy w ogóle o językach obcych. Tego nie musimy dowiadywać się ze statystyk, wystarczy zaobserwować swoich krewnych i znajomych.
Wracając do tematu dwujęzycznego kilkulatka, wydawało by się, że ciągłe żonglowanie między dwoma językami jest męczące i sprawia dziecku dodatkową trudność w nauce ogólnie, jeśli nie tylko języków. Cóż, ogólnie badania dowodzą inaczej. Dodatkowo, u takich maleństw występuje typowo mieszanie tych języków, czyli wypowiadanie zdań typu: „I like babcia.” Przyznam, że dla mnie, jako rodzica, ten etap dziecka to męczarnia. Nieco przed ukończeniem trzeciego roku życia Emi,  zauważyłam, że ona świetnie rozróżnia i umie nazywać języki, którymi operuje. Z resztą po etapie przebywania w anglojęzycznym środowisku, zaczęła wówczas preferować język angielski i wymagać ode mnie porozumienia się nim długo potem, kiedy wróciliśmy do Polski. Byłam bardzo zadowolona, bo mieszanie języków było za nami, a mnie ono wyjątkowo męczy. Po kilku miesiącach przebywania w Polsce i porozumiewania się po polsku i angielsku, mieszanie naturalnie jednak powróciło, choć jest ono już inne: teraz po prostu zdarza się nagle zdanie polskie w konwersacji po angielsku, albo odwrotnie. Zdarzają się też wtrącenia wyrazów polskich w zdania angielskie i odwrotnie. Czasem, kiedy po moim pytaniu w danym języku, Emi odpowiada w innym, udaję, że nie usłyszałam dobrze i proszę o powtórzenia, a ona wtedy odpowiada w drugim języku. Dowodzi to, że doskonale rozróżnia języki i potrafi je używać celowo. To na etapie trzylatka, czyli wszystko w normie.
Doświadczenie z Emi nauczyło mnie, oprócz tego, że teoria lingwistyczna prawidłowo opisuje to zjawisko, także, że jeśli nie chcemy by dziecko używało dwóch języków na raz, musimy jeden z nich znacząco ograniczyć. Na przykład jeśli bym mieszkała w Wielkiej Brytanii, ograniczyłabym używanie języka polskiego, na rzecz angielskiego, dlatego, że będzie on naturalnym narzędziem komunikowania się i dziecko będzie się dobrze czuło, widząc wielokulturowość, ale i przynależność rodziców do tej wielokulturowości. Tak, jak opisałam na początku, nigdy nie wyeliminujemy wtrącania wyrazów z drugiego języka do zdań przy używaniu dwóch lub kilku języków na porządku dziennym, czyli trzeba będzie to uznać za normalne, ale możemy u dziecka (kilkuletniego) zmniejszyć daleko idące interferencje dobrze planując jego naukę języków. Zawsze mamy jeden język wiodący i warto się zastanowić, który z nich jest w danej chwili wiodącym u dziecka. Ten język oczywiście może się zmieniać w przeciągu kolejnych lat.
Ponieważ mieszkamy w Polsce, nasz trzylatek mówi w większości po polsku, bo codziennie obserwuje sytuacje (w sklepie, na poczcie itd.) i uczestniczy w nich w większości posługując się właśnie językiem polskim. Tym razem wyszło na to, że ja musiałam się dostosować i w domu też nie mogę sobie spokojnie mówić po angielsku. Oczywiście większość czasu i tak zapominam, że obowiązuje mnie polski i pewnie z perspektywy Emi to ja mieszam języki, bo zaczynam mówić po angielsku kiedy obowiązuje polski. Za to kiedy wychodzimy na zewnątrz, często słyszę: „Teraz mówimy po polsku.” I wtedy automatycznie wiem, że mam myśleć po polsku i nie mieszam.
0 comments:

Prześlij komentarz