W tym tygodniu
nadeszła pora na wiosenne wyzwania, akurat kulinarne, a do tego wykorzystałam
praktykowane od wieków tradycje. Najpierw postanowiłam wykorzystać
dobrodziejstwo natury i wyruszyłam na poszukiwania pięknych fiołków, które
można by było ususzyć i zrobić z nich herbatkę fiołkową. Udało nam się z Emi
dość szybko takie miejsce pachnących fiołków znaleźć i następnego dnia łyżeczkę
fiołków zalałam wrzątkiem. Kiedy zajrzałam do nich po kilku minutach, wywar
mnie zaskoczył.
Wiele się wcześniej naczytałam o
ich wspaniałym działaniu leczniczym, a mnie dotąd kojarzyły się z dzieciństwem
u babci, bo to u niej rosły cudnie pachnące fiołki, które zbierałyśmy na wiosnę
i układałyśmy z nich bukieciki w mini flakonikach. Dzięki temu ich zapach
przynosiłyśmy z pobliskiego lasu i ogrodu wprost do domu. Wspaniałe uczucie.
Prześlij komentarz